To, gdzie się rodzimy ma przecież kluczowe znaczenie na to, kim jesteśmy i kim będziemy.
Możemy sobie siebie - Polaka, wyobrazić zarówno rodzącego się w Jakucku, ale także w Los Angeles, i wyobrazić sobie, jak nasze życie mogłoby być inne, poprzez tylko i wyłącznie miejsce urodzenia i życia.
Mam wrażenie, że to właśnie miejsca są odzwierciedleniem nas samych. Zaraz po ludziach oczywiście, po naszych najbliższych, z których się składamy poczynając od naszych najmniejszych cząstek genetycznych, przez przyjaciół, znajomych, po to, co kiedyś sami stworzymy - nasze dzieci.
A więc pomijając ich, tak naprawdę warunkują nas miejsca. Czasy, również, ale miejsca w jakiś dziwnie szczególny sposób.
Są miejsca, które zawsze będą przywodziły nam na myśl piękne melodie, i wzajemnie - słysząc muzykę, ujrzymy to miejsce, choćby niechcący...
Miejsca te zawsze będą koegzystowały w naszej świadomości wraz z pewnymi ludźmi, bo - jak wyżej - to co nas kształtuje najbardziej, to inni.
Mogą nawet to być miejsca, w których nigdy nie byliśmy, lub które odwiedziliśmy we śnie. Wszystko zależy od naszej wyobraźni, naszych zmysłów, które połączone stworzą nam najpiękniejsze z obrazów. Jednak to nie powinno wystarczać.
Tkwi we mnie dziwna potrzeba, potrzeba ujrzenia tego wszystkiego, co na tę chwilę widziałam oczami wyobraźni w książkach, co widziałam w filmach i na zdjęciach.
I tkwi pewna obawa, że życie jest tak krótkie, a świat taki różnorodny i piękny, i jednocześnie smutek, że są ludzie, których nie obchodzi co jest poza czubkiem ich nosa.
Zobaczę to, co chcę zobaczyć i co widzę słuchając pewnych piosenek i czytając pewne książki.
W takie dni, jak dziś, chcę zobaczyć wybrzeża fiordowe i poczuć norweski chłód. Czego ciekawość pochłonie mnie jutro, tego jeszcze dziś nie wiem.
Czym byśmy byli bez tych kawałków ziemi, na których żyjemy, i które widzimy? Czym są ludzie bez tej ciekawości świata, ale świata nieco innego niż tylko wakacje w Egipcie i dwutygodniowe opalanie? Czym są ludzie, dla których wyjazd gdzieś to co najwyżej setka zdjęć by pochwalić się znajomym?
A gdzie w tym wszystkim sami my i właśnie to, co nas kształtuje? Przypadkiem nie zapominamy o sobie i o tym co powinniśmy czuć i przeżywać?
I czy to nie przerażające, że mimo tej naszej całej wielkości, bogactwa, mądrości nigdy nie będziemy w stanie zobaczyć tego wszystkiego, co oferuje świat? Nawet choćbyśmy żyli w jednym miejscu tylko jeden dzień, to niemożliwe. Odkryliśmy już prawie wszystko, przeszukujemy wszechświat, możemy niemalże się teleportować, choćby przez takiego Skype'a, na drugi koniec ziemi.
A jednak, nie jesteśmy tak potężni jak nam się wydaje.
Zapominamy, że potęgą jest nasza planeta i niestety - zapominamy, jak wiele jej zawdzięczamy i w jak wielki sposób, właśnie ona, nas kształtuje...
Przydałoby nam się trochę więcej pokory i szacunku do świata, w którym przyszło nam żyć. Za bardzo eksplorujemy Ziemię, a zbyt mało sami od siebie dajemy. A w końcu to my - ludzie, ją budujemy. Czasami przydałoby się przystanąć, i westchnąć za Louisem Armstrongiem -
- "What a wonderful world". A reszta niech będzie milczeniem...