by Katarzyna Kwasek


wtorek, 28 sierpnia 2012

Polskie wesele. Poradnik surwiwalowy

Ostatnio wena twórcza nie była mi w głowie, ale wierzę, że dzięki temu teraz (mam nadzieję) będę mogła rozszaleć się jeśli chodzi o refleksje w ciągłej formie pisemnej.

Jako że ostatnio byłam gościem na bardzo pięknym weselu (ogromne pozdrowienia dla Młodej Pary), postanowiłam podzielić się kilkoma zgrabnymi uwagami na temat tego typu imprez, a może uda się nawet zaliczyć je do worka porad. Zabawnych porad oczywiście.
Jak zwykle przestrzegam przed braniem moich dywagacji poważnie. Chrońcie się przed tym jak najmocniej.


Po pierwsze.
Nie hamujcie się w zjawisku zwanym "obgadem"! Po to są wesela. Wszyscy ukradkiem na wszystkich patrzą i wszyscy wszystkich oceniają. Od tego, oprócz niepohamowanej zabawy i niepohamowanego picia, są takie imprezy. Dlatego oczywiście należy mieć przy sobie osobę, najlepiej psiapsiółę/siostrę/choćby mamę! do uskuteczniania "obgadu". (pomijam partnera, bo facet przy zdrowych zmysłach prędzej od nich odejdzie niż będzie zainteresowany tym rodzajem spędzania czasu na weselu).

Po drugie.
Pamiętaj.żeby.się.uśmiechać. Zapewne na weselach uda Wam się spotkać mnóstwo rodziny, czy tam znajomych. Najpewniej dawno Was nie widzieli. A że człowiek w wieku dojrzewania zmienia się diametralnie, komplementy trzeba nauczyć się przyjmować. A to zgolony dziewiczy wąs (faceci), a to zgrabne przymioty (dziewczęta) - tego się nie da nie zauważyć.
Dlatego należy się zrozumienie dla wszystkich ciotek, kuzynek i babć piąta woda po kisielu. I szczery uśmiech nawet przy najbardziej zawstydzających komplementach.

Po trzecie.
Stylówa. Oto najważniejsza rzecz na trzecim miejscu. Dziw, że nie umieściłam tego na pierwszym, boć to zewnętrze nasze jest poddawane cały czas próbom "obgadu" (patrz punkt Po pierwsze). Ważne, żeby kobiety na wesela nie ubierały spodni, to moja opinia, ale zgodzi się z nią 88% ankietowanych. Istotne, żeby nie ubierać się żałobnie (mamy się weselić jak sama nazwa wskazuje). I co najważniejsze, przed uroczystością należy zamówić mszę za to, by kreacje się nie powtórzyły ;)  albo po prostu mieć odrobinę własnego stylu. Bo inaczej... tragedia! Powtórzone sukienki to jak szpila w plecy. Tak właśnie rodzi się nienawiść wśród kobiet!

Po czwarte.
Zabierz ze sobą partnera/partnerkę. Kogoś do tańcowania. Swojego ''Murzyna''. Jeśli jesteś sama/sam, podkradnij czyjegoś ''Murzyna''. Tańcuj z tatą, koleżanką, Antka szwagra kobity brata synem. Przy ilościach jedzenia podawanych na polskich weselach, trzeba uskuteczniać jakiś ruch, bo inaczej jak siądziemy przy stole, tak już zostaniemy i będą musieli wzywać po nas straż pożarną. A tego, naturalnie, chcielibyśmy uniknąć.


Po piąte.
Spróbujmy powstrzymać się przed zabieraniem jedzenia ze stołu. Instynkt zawsze pozostanie instynktem, o jedzenia trzeba było niegdyś walczyć, ale dziś jest to zbędne, dlatego kulturalnie byłoby pohamować się przed takimi wyskokami. A jeśli już zamierzamy wypchać torebkę żarciem (nota bene do tego potrzeba jest faktycznie torba, a nie kopertówki), róbmy  to dyskretnie. Najlepiej jak wszyscy są na parkiecie. Zachowujmy się jak ninja. Nie zwracajmy na siebie uwagi. Ale już oczywiście najkorzystniej jest po prostu zachować się jak człowiek cywilizowany i nic ze stołu nie podbierać dla pieska. Myślę, że współgoście to docenią, choć wiadomo, pokusa wielka...


Po szóste.
Kontakt wzrokowy podczas tańca. Kiedy przydarzy nam się zostać porwaną/porwanym do tańca przez Antka szwagra kobity brata syna, należy coś zrobić z oczętami, a z drugiej strony głupio tak wpatrywać się komuś w oczy jak gdybyśmy za chwilę mieli wybuchnąć słowami: "Ach, tak bardzo przypominasz mi Jude'a Law... weźmy ślub, teraz, zaraz!". Dlatego fajnie jeśli współtowarzysz ma ciekawy krawat lub element sukienki. Nie wpatrujmy się w podłogę! I oczywiście uśmiech zadowolenia (powód - trafił nam się taki melanż!) nie powinien schodzić nam z twarzy, w końcu może być tak, że "drugi raz nie zaproszą nas wcale..." ;)


Po siódme. BONUS.
Nie udawajmy, że nie znamy hitów disco-polo. Po prostu, śpiewajmy razem z zespołem, w końcu i tak wszyscy jesteśmy Polakami i oprócz Lecha Wałęsy czy Agnieszki Holland wykształciliśmy taki, a nie inny gatunek muzyczny. Taki już nasz urok. I nie oszukujmy nikogo, że przy tych rytmach biodra same nam się nie ruszają. Po prostu, szanujmy nasz folklor i rodzimą kulturę. A że częścią jej są "Majteczki w kropeczki"... no cóż. Przynajmniej jest zabawnie!




Pozdrawiam wiernych, mniej wiernych i zupełnie niewiernych czytelników bloga, Wasza
Kate Little Acid.

Obserwatorzy